Koszty ratowania zdrowia…
Józef Woś wywołał ogólnopolską awanturę o pijawki
Józef Woś z Zielonki nawet w najgorszych snach nie przypuszczał, że podziękowanie lekarzowi może wywołać aferę na całą Polskę. Zgłosił się do dziennikarzy, żeby opowiedzieć im o niesamowitym lekarzu – Krzysztofie Lenarcie z kolbuszowskiego szpitala. To on uratował mu nogę przed amputacja. Problem w tym, że ratował nogę metodą niekonwencjonalną – pijawkami. I o to cała awantura. Choć to też niecała prawda…
Tak noga wyglądała w trakcie leczenia.
Nasz bohater to chyba jedna z najpopularniejszych osób w powiecie kolbuszowskim. Pisały o nim wszystkie gazety regionalne, nawet w Telexpresie o nim mówili. Dlaczego? Pewnie wszyscy Czytelnicy już to wiedzą. Józefa Wosia uratowały pijawki. A zaczęło się to tak…
Co byś pan powiedział na robaki
W styczniu tego roku Józef Woś miał wypadek w pracy. Frezarka zmiażdżyła mu prawą nogę. Trafił do szpitala w Rzeszowie. – Lekarz zapakował mi nogę w gips i po kilku dniach wypisał mnie ze szpitala – opowiada mężczyzna. – Wróciłem do domu, ale nie dało rady ani leżeć, ani chodzić. Noga zaczęła czernieć, siwieć i woda zaczęła się z niej lać. Pojechałem do szpitala do Kolbuszowej.
I tu historia awantury o pijawki się zaczyna. Wersji jest tyle, ile osób o nią pytanych. Zacznijmy od tego, co mówi sam pacjent. – W szpitalu nikt mi dosłownie nie powiedział, że grozi mi amputacja nogi. Podczas wizyty grono lekarzy stało nade mną i dyskutowali między sobą co robić, a później poszli na naradę. Wrócił się Krzysztof Lenart i powiedział tak: co byś pan powiedział na robaki? To jeszcze na niego nakląłem, o jakie robaki mu chodzi. On wtedy mówi, że chodzi o pijawki. A pijawki to ja znam, bo jak byłem mały, to dziadek mi je stawiał. I dlatego wyraziłem zgodę na takie leczenie – mówi Józef Woś.
Komu płacił pacjent?
Pacjent leżał w szpitalu i trzy razy dziennie, przez dwa miesiące, leczyły go pijawki. Za jedną sztukę płacił 20 zł. W sumie pijawki kosztowały go 4 tys. zł. Te pieniądze trafiły do dystrybutora pijawek, który sprzedawał je bezpośrednio mężczyźnie. Tak więc to, nie lekarz dostał pieniądze, tylko sprzedawca pijawek. – Poza tym pijawki były wspomaganiem leczenia, a nie samym leczeniem – mówi Krzysztof Lenart, chirurg, specjalista ortopedii i traumatologii w kolbuszowskim szpitalu.
– Jak zaczęła się awantura w szpitalu, to mnie wypisali i sam leczyłem się tymi pijawkami. Konsultowałem się telefonicznie z doktorem Lenartem – tłumaczy Józef Woś.
Dyrektor ma pretensje
A potem leczeniem zainteresowały się media. I w tym momencie Zbigniew Strzelczyk, dyrektor Zespołu Opieki Zdrowotnej w Kolbuszowej, stwierdził, że lekarz leczył pijawkami pacjenta bez zgody przełożonego, w tym ordynatora oddziału chirurgii Andrzeja Nogi.
Dyrektor ma pretensje przede wszystkim o to, że lekarz nie poprosił o zgodę na leczenie pijawkami. – Skąd ja mam wiedzieć, że pijawki pochodzą ze sprawdzonego źródła. Nie widziałem atestów, nie znam źródła ich pochodzenia – mówi Zbigniew Strzelczyk. – Kto weźmie odpowiedzialność, jeśli coś się stanie pacjentowi, jeśli w nogę wda się zakażenie? Pacjent może nas przecież zaskarżyć o odszkodowanie, bo pijawki zalecono i wykorzystywano do leczenia w naszej placówce – tłumaczy swoje obawy dyrektor.
Na wszelki wypadek Zbigniew Strzelczyk skierował sprawę leczenia pijawkami do Komisji Etyki Lekarskiej. – Tak naprawdę, nie wiadomo czy to pijawki pomogły, czy „tradycyjne” leczenie – dodaje.
Jeszcze raz
Pacjent twierdzi, podobnie zresztą jak Krzysztof Lenart, że ordynator oddziału wiedział o stosowaniu pijawek. – Na drugi dzień po rozpoczęciu leczenia pijawkami, ordynator przyniósł mi do popisania pismo, że zgadzam się na leczenie. A potem ja się z mediów dowiedziałem, że on wszystkiemu zaprzecza. A ja powtarzam, że to on mi pismo przyniósł. Poza tym jak ordynator może nie wiedzieć co się dzieje na oddziale skoro codziennie są obchody – pyta Józef Woś.
Mężczyzna ma ksero certyfikatów, że pijawki pochodzą ze sprawdzonego źródła. – Jestem wdzięczny lekarzowi, że mi zaproponował takie leczenie, gdyby nie on, nie wiadomo, czy bym nogę dzisiaj miał. Gdybym miał jeszcze raz podjąć decyzję zrobiłbym to samo. Już po kilku dniach od przystawienia pijawek poczułem ulgę w nodze. Chodzę bez kul, a lekarze mówili, że pół roku będę się musiał na nich wspierać – mówi.
Józef Woś nie żałuje 4 tys. zł wydanych na 200 pijawek.
Kłótnia o nogę czy o rację?
Pewny swojej decyzji jest także Krzysztof Lenart. – Noga była zagrożona amputacją na wysokości podudzia – mówi i pokazuje zdjęcia nogi sprzed leczenia. – O tym, że chcę zastosować hirudoterapię wiedzieli i koledzy i ordynator. A jeśli chodzi o wypowiedzi dyrektora na temat leczenia, to nie jest on lekarzem – komentuje.
Jego zdaniem dyrektor chce wykorzystać sprawę pijawek i szum medialny przeciwko niemu. Od dawna wiadomo, że między Zbigniewem Strzelczykiem, a Krzysztofem Lenartem współpraca nie układa się najlepiej. Pytanie więc czy panowie biją się na słowa o dobro pacjenta, czy o to, który ma rację?
Józef Woś jest zniesmaczony medialną kłótnią o jego nogę ale cieszy się, że nie musi kupować protezy i że znalazł się lekarz, który zaryzykował niekonwencjonalne leczenie. – Nie moja sprawa o co chodzi między obydwoma panami. Ja się cieszę, że zamiast protezy, wydałem pieniądze na pijawki, które mi nogę uratowały – mówi nasz bohater.
Zdaniem panów…
– Gdyby lekarz poprosił o zgodę na leczenie pijawkami, zwołalibyśmy konsylium lekarskie i zastanowilibyśmy się wspólnie, co robić. Naprawdę nie jest przeciwnikiem stosowania hirudoterapii Chodzi przede wszystkim o niesubordynację lekarza, a nie o to, że ratował nogę niekonwencjonalnymi metodami – tłumaczy Zbigniew Strzelczyk.
– Niech mi pani wierzy, że wszyscy wiedzieli o stosowaniu pijawek u tego pacjenta. Pijawki na oddziale są stosowane od dwóch lat. Od czasu, gdy dzięki nim uratowałem ucho 20 –letniego mielczanina. Tu nie chodzi o pijawki, tylko o niechęć dyrektora do mnie – mówi Krzysztof Lenart.
Marlena Bogdan
współpraca:
Joanna Serafin,
Barbara Żarkowska
dodatek p. Jerzy:
„Czytam ze lekarz uratował pacjentowi nogę przed amputacja, stosując od dawien dawna znana metodę „stawiania pijawek”. Czytam dalej i widzę, że dyrektor tego szpitala chce na niego donieść do prokuratury. Naturalnie, bo co by to było gdyby nagle wszyscy lekarze zaczęli stosować od dawna wypróbowane sposoby leczenia. Przecież „pijawki” – koncerny farmaceutyczne miałyby niższe zyski. Dlaczego to pijawki to mogą sobie budżet wyssać, ale nie krew pacjenta…” źródło: http://lists.ceti.pl/pipermail/wiec/20080510/013575.html
źródło: http://www.korsokolbuszowskie.pl/
hirudoterapia www.elemiah.pl