HIRUDOTERAPIA – Pijawki
Nie wierzę. – myślałam sztywna z obrzydzenia, patrząc na odrażające robale uczepione mojej łydki i nadymające się od mojej krwi.
– Jak mogłam się na coś takiego zgodzić?
A wszystko to przez dyskusję przy śniadaniu na temat medycyny – dosiadłam ulubionego konika i zaczęłam się wymądrzać o wyższości terapii naturalnych nad leczeniem farmakologicznym, wyśmiewałam używanie antybiotyków przy byle katarze i doradzałam stosowanie ziół zamiast lekarstw chemicznych. Ale pijawki? Na mojej własnej nodze?!
Przebywaliśmy akurat na wakacjach w gospodarstwie agroturystycznym. Nowoczesny dom, gospodyni prowadząca księgowość na komputerze podłączonym do Internetu. Podczas dyskusji przytakiwała mi z zapałem, pozostali goście także się zgodzili, że leków na wszelkie choroby należy szukać w naturze, a nie wytwarzać sztucznie. Ziewał tylko mój mąż, serdecznie znudzony tematem, bo takie wywody słyszał z moich ust wielokrotnie. Ożywił się dopiero wtedy, gdy gospodyni zapytała, czy chciałabym wypróbować naturalną terapię na moim własnym żylaku. Miałam go od pewnego czasu, jednego tylko na razie, ale rysował się coraz wyraźniej i chyba rzucał w oczy, skoro został wyłowiony bystrym okiem pani Ali. Zgodziłam się, zaciekawiona, co mi zaproponuje.
A ona zaraz po śniadaniu przyniosła w słoiczku te odrażające stworzenia.
Głupio mi się było wycofywać, zwłaszcza że mąż wyraźnie czekał na mój protest – on sam już dawno przestał ze mną walczyć, gdy np. przy zapaleniu oskrzeli stawiałam mu bańki, a przy grypie poiłam nalewką czosnkową, choć zapachu czosnku nie znosił. Te kuracje, co z niechęcią przyznawał, na ogół okazywały się skuteczne, co nie znaczy, że je lubił. Więc teraz, wiedząc, że nie znoszę robali i wszystkiego, co obślizgłe, nie mógł się oprzeć uczuciu satysfakcji – widziałam ją w jego oczach.
Mój słaby protest miał „podstawę higieniczną” – o pijawkach wiedziałam niewiele, ale coś mi się plątało po pamięci, że przenoszą zarazki. Dowiedziałam się, że te tutaj są hodowane w warunkach laboratoryjnych, a zatem czyściutkie i nieskażone. No więc siedziały sobie na mojej nodze pęczniejąc od krwi. Nie bolało, troszeczkę tylko na początku szczypało. Kiedy wreszcie zostały odczepione, żylak nie wydawał się mniejszy, za to skóra w jego okolicy swędziała, a z małych ranek sączyła się krew. Pani Ala nałożyła na nie jałowy opatrunek.
Zapytałam, czy mogę się pobawić Internetem w jej gabinecie – chciałam się natychmiast dowiedzieć, jak to draństwo działa i czy nie pozwoliłam sobie zrobić jakiejś krzywdy. (Tego jej, oczywiście, nie powiedziałam, wolałam sprawdzić po cichutku). To, co wyczytałam, zdumiało mnie – okazało, się, że leczenie pijawkami wróciło do łask już kilkadziesiąt lat temu i w wielu krajach uznane jest przez medycynę oficjalną! Na przykład przez amerykańską Agencję Żywności i Leków (FDA). A to dlatego, że naukowcy odkryli
w nich ponad 100 substancji leczniczych – przede wszystkim kilkanaście białek obniżających krzepliwość krwi.
Leczenie pijawkami praktykowano już w epoce kamiennej. Przez długie lata wierzono, że pożerają one złe duchy, mające swoje siedlisko we krwi i powodujące choroby. Używano ich w starożytnym Egipcie (malunki obrazujące przykładanie pijawek odnaleziono w grobowcach sprzed trzech i pół tysiąca lat) i Grecji, w II wieku naszej ery rzymski lekarz Antyllus napisał nawet na temat tej terapii spore dzieło pt. „Poradnik w krwi opuszczaniu”. Zalecał je między innymi osobisty lekarz cesarza Marka Aureliusza Galen (129-189 r.n.e.). Pijawki cieszyły się też wielką popularnością w krajach islamskich i w Chinach, co obrazuje literatura medyczna z I wieku. n.e. Swój renesans hirudoterapia przeżyła w XVIII i XIX wieku, kiedy to świat medyczny w Europie ogarnęła wręcz pijawkomania. Doszło do tego, że lekarze, nim zapytali pacjenta o objawy choroby, na dzień dobry przyczepiali mu 20 pijawek w różnych miejscach i dopiero z tak obwieszonym nieszczęśnikiem przeprowadzali wywiad i stawiali diagnozę. We Francji i w Rosji w tym okresie zużywano około 100 milionów sztuk pijawek lekarskich rocznie, a wpływy z ich sprzedaży były większe niż ze sprzedaży zbóż! Na jednej z monet francuskich tamtego czasu widnieje nawet wizerunek pijawki. Po 1830 roku hirudoterapia zaczęła jednak zanikać, a wielu lekarzy wręcz wyśmiewało stosowanie jej jako praktyki znachorskiej, a nawet szkodliwej. Zaczęły bowiem powstawać nowe leki – narodziła się współczesna farmakologia, której podstawą jest wszechobecna dzisiaj chemia. Dopiero w 1884 roku pijawki odkrył ponownie dla medycyny Jan B. Haycraft, który zauważył, że krew stanowiąca pożywienie pijawki nie ulega krzepnięciu. Niedługo później wyizolowano hirudynę i pijawka zaczęła wracać do łask.
2/2008 „Czwarty Wymiar”